„Szare eminencje zachwytu” – Czapski malarz codzienności
Józef Czapski miał prawie 2 metry wzrostu. Krytycy sztuki zwrócili uwagę na jego specyficzne stosowanie kadrowania na obrazach. W rozmowie tłumaczył, że to wynika z jego wzrostu. Wypadkowość geometrii to efekt wizji, człowieka wysokiego… mówił. Ale czy tylko?
„Czapskiego zawsze fascynowało odbicie, zawsze fascynowały lustra, szyby, otwarte okna, oszklone drzwi, kałuże na asfalcie. Fascynowało go wszystko, co jest motywem obrazu w obrazie, i to zjawia się w jego malarstwie niemal obsesyjnie” – pisał jego przyjaciel Konstanty Jeleński.
Fascynowało go metro, jako antypejzaż. Uwielbiał też malować dalekie wiejskie pejzaże, pola, zachody słońca – to zwykle były rezultaty pobytów na francuskiej wsi (m.in. w okolicach Sailly).
Konstanty Jeleński widział w Józefie Czapskim prekursora Pop-Artu:
„Czapski zaczął malować czterdzieści lat przed telewizją, ale należy on do pierwszych malarzy, którzy zobaczyli potencjalne bogactwo, różnorodność, wielorakość znaczeń w formach miejskiej cywilizacji przemysłowej, będącej właśnie dziedziną Pop-Artu. Chodzi tu rzecz prosta o co innego niż o stare krzesło i buty van Gogha, gdyż tej klasy „brzydota” ma już od stu lat prawo wstępu do sfery „Piękna”. Nie chodzi mi również tutaj o neony, których odbicie w mokrym asfalcie może zachwycić najbardziej wybrednego i tradycyjnego estetę. Zainteresowanie Czapskiego afiszem kinowym, rurami kanalizacji, wnętrzem tramwaju, metrem paryskim, nie ma również nic wspólnego z nędzą, która wtargnęła w malarstwo Grosza, Dixa, poprzez protest społeczny. Podobnie jak u młodych przedstawicieli Pop-Artu, stosunek Czapskiego do kalejdoskopu cywilizacji przemysłowej oparty jest na zwykłym zachwycie, nieraz połączonym z humorem.
W stosunku do Nowej Figuracji, do Pop-Artu, malarstwo Czapskiego jest prekursorskie. Czterdzieści lat temu jego obrazy zgrzytały jaskrawym kolorem, brutalnością tematu, jego formy jakby wynikały z pasjonującej porażki […].
Konstrukcje wczesnych obrazów Czapskiego zapowiadają już dzisiejszy afisz, fotografię na okładce kolorowego magazynu. Czapski przeczuł intuicyjnie możliwości, które obiektyw fotograficzny spopularyzował dopiero znacznie później, śmiałą nowoczesną mise en page, nowoczesną konstrukcję, w której migawkowa precyzja życia łączy się z abstrakcją kąta widzenia. W dawnych obrazach Czapskiego raz po raz mamy do czynienia z elementami architektury czy dekoracji, zapożyczonej z Secesji, z Art Nouveau czy z Modern Style”.
„Szare eminencje zachwytu” – podwórka, ludzie w restauracjach, barach, w metrze, na ulicy, podpatrzeni w oknach, w czasie spektakli teatralnych i operowych, na plażach – codzienność. A obok tego martwe natury, w których bohaterami są przedmioty codziennego użytku, takie zwykłe, pospolite: miseczki, szmaty. I te pejzaże te wiejskie i nadmorskie, ale także portrety i autoportrety. „Nie szukałem żadnego dodatkowego efektu. Fascynował mnie szczegół. Kochałem stare twarze” – mówił Czapski.
To świat na obrazach, rysunkach Józefa Czapskiego.
Tekst Elżbieta Skoczek